piątek, 25 lipca 2014

Gdy Tom Spender odwiedza ojca, na miejscu zastaje tylko dziwacznie wyglądającą maszynę. Okazuje się, że służy ona do podróżowania w czasie. Tom uruchamia maszynę i wyrusza w przyszłość w poszukiwaniu ojca.
Film jest animowaną adaptacją "Wehikułu Czasu" Herberta George'a Wellsa.
W stosunku do powieści fabułę uproszczono i złagodzono. Tom używa deskorolki i spotyka swoje potomstwo, co może być nawiązaniem do trylogii "Powrót do Przyszłości" (podobnie jak zakończenie, którego jednak nie mogę zdradzić).  Animacja jest na dobrym poziomie, muzyka współgra z prezentowanymi wydarzeniami. "Time Kid" to fajna rozrywka  dla dzieci i nastolatków oraz wielbicieli literackiego oryginału.

poniedziałek, 21 lipca 2014


Rok 1917. Świeżo po skończeniu studiów młody doktor przybywa do biednej rosyjskiej wsi. Leczenie mieszkających tam okaże się dla niego prawdziwą szkołą życia.
Brytyjski serial "Zapiski młodego lekarza" powstał na podstawie opowiadań rosyjskiego pisarza Michaiła Bułhakowa, autora "Mistrza i Małgorzaty". Jak dotąd powstały 2 sezony po 4 odcinki.
Cóż mogę napisać po seansie pierwszych dwóch epizodów? Ze jest to dosyć interesująca produkcja, pełna zwariowanych sytuacji, jednocześnie sprawiających wrażenie autentyzmu. Czarny humor miesza się z dramatyzmem a surrealistycznym motywem są rozmowy doktora ze swoją 17 lat starszą wersją. Młodsze wcielenie gra Daniel Radcliffe, starsze znany z serialu "Mad Men" Jon Hamm i obaj są obsadowymi strzałami w dziesiątkę. Wizualnie całość prezentuje się znakomicie, zwłaszcza widok szpitala stojącego samotnie w śniegu. Podsumowując stwierdzam, że dla takich seriali nawet latem warto zostać w domu i włączyć telewizor.

niedziela, 20 lipca 2014


Ray Bresslin z pewnością nie może narzekać na nudną pracę. Jego zawód polega na przenikaniu pod przykrywką do więzień i następnie, sprawdzaniu, jak można z nich uciec. Jednak gdy pewnego dnia trafi do supernowoczesnego, oficjalnie nieistniejącego zakładu, jego umiejętności zostaną wystawione na ciężką próbę. Czy pomoc tajemniczego Emila Rottmayera wystarczy, żeby się wydostać?
Gdyby ten film powstał w latach 90-tych, z pewnością byłby wielkim hitem. Niestety, te piękne dla kina akcji czasy już minęły. Dziś pierwszy prawdziwie wspólny film (w 2 częściach "The Expendables" Schwarzenegger  nie miał głównej roli) dwóch największych gwiazdorów tego wspaniałego gatunku jest raczej ciekawostką. Jednak jest to ciekawostka jak najbardziej warta uwagi. Realizacyjnie jest to kawał porządnej, profesjonalnej roboty. Sceny akcji, wystrój więzienia, stroje strażników - to wszystko robi pozytywne wrażenie. Można się przyczepić do bójki między Stallone'em i Vinnie Jones'em, która mogłaby by być dłuższa i bardziej spektakularna (jak np. pojedynek Stallone'a ze Steve'em Austinem z pierwszej części "The Expendables"). Zarówno Stallone, jak i Schwarzenegger mimo przekroczenia już wieku emerytalnego wciąż są wiarygodni w rolach "najtwardszych z twardych". Ubrany w stylową kamizelkę Jim Caviezel jako wredny naczelnik Hobbes jest fajnym kontrastem dla głównych protagonistów. Jak na kino akcji, fabuła jest dość inteligentna, a w paru momentach zachowanie bohaterów trzyma nas w niepewności (np. gdy Romtameyer mówi, że musi porozmawiać z Hobbesem).  Z czystym sumieniem polecam "Escape Plan", nawet tym, którzy nie są fanami widocznych na plakacie weteranów kina akcji.

czwartek, 10 lipca 2014


Bokser Ray McGuinn odmawia wzięcia udziału w ustawionej walce z Julianem "Snake'iem" Pedrozą. Wskutek tego ginie z ręki swojego niedoszłego rywala. Jego brat, Eddie także jest bokserem i postanawia stanąć w ringu naprzeciwko Pedrozy.
Film w reżyserii Davida Drury'iego nie wybija się specjalnie na tle innych filmów "bokserskich". Zarówno motyw zemsty, jak i sprzedawania walk były wcześniej poruszane (chociażby w "Body and Soul"), można też narzekać na tempo akcji. Największymi atutami są znakomity Gene Hackman jako ojciec i trener Eddie'ego oraz muzyka Basila Poledourisa (tak, tego samego, który skomponował muzykę do "Conana Barbarzyńcy" i "Robocopa"). Finałowy pojedynek między głównymi antagonistami jest dosyć efektowny, choć oczywiście mało realistyczny i oparty na schemacie "bohater najpierw mocno obrywa, później nagle mocno oddaje". Można tu zauważyć ciekawą rzecz, gdy Pedroza tłucze Eddie'ego, nie ma żadnej muzyki, słychać tylko uderzenia oraz doping kibiców (czyli tak jak w prawdziwych walkach), gdy główny bohater wreszcie bierze sprawy w swoje ręce, dopiero wtedy włącza się muzyka. Czyżby miało to symbolicznie pokazać, że tylko w filmach taki obrót zdarzeń jest możliwy?
Ogólnie pisząc, nie jest to klasyka kina, do "Championa" czy "Rocky'iego" dosyć daleko, ale spokojnie można obejrzeć.