wtorek, 22 października 2013




Swój drugi post poświęcę drugiej części serii "Undisputed".

Podczas pobytu w Rosji amerykański bokser Joe Chambers zostaje wrobiony    
w posiadanie narkotyków. Trafia do obskurnego więzienia, w którym organizowane są nielegalne walki. Więziennym championem jest brutalny i perfekcyjnie wyszkolony Yuri Boyka. Mimo początkowych oporów, Joe postanawia stanąć w ringu naprzeciwko Boyki. Pierwsze starcie Amerykanin przegrywa, jednak otrzymuje szansę rewanżu, którego stawką będzie jego wolność.
Dosyć dawno widziałem pierwszą część, więc nie będę się bawił w porównywanie  dwójki z jedynką. Reżyserem filmu jest Isaac Florentine, specjalista od kina akcji klasy b. Spod jego ręki wyszły tak cudowne dzieła, jak "Desert Kickboxer", "Savate" z Olivierem Grunnerem czy "Bridge of the Dragons" z Dolphem Lundgrenem. Fabularnie "Undisputed II" oczywiście nie zaskakuje, a w paru momentach akcja jest nieźle naciągana (np. Chambers zostaje przez strażników przywiązany do masztu i zostawiony na ciężkim mrozie na co najmniej jedną noc, a później nie ma nawet zwykłego przeziębienia, rozumiem, że Joe to twardziel, jakich mało, ale bez przesady). Największą atrakcją są sceny walki. Zarówno te rozgrywające się na ringu, jak i poza nim są szybkie, dynamiczne i brutalne (wiadomo, że filmy dziejące się w więzieniu z reguły nie są  zbyt łagodne). Wcielający się w postacie głównych antagonistów Michael Jai White i Scott Adkins nie są ani Denzelem Washingtonem (który grał boksera Rubina Cartera w "Huraganie") ani Robertem DeNiro (Jake'a LaMotty z "Wściekłego Byka" chyba nie trzeba przedstawiać), imponują za to muskulaturą, sprawnością fizyczną i znajomością sztuk walki (chociaż Jai White dopiero w ostatniej walce może się  pod tym względem bardziej wykazać). Nie można im też odmówić pewnej ekranowej charyzmy, która charakteryzowała największych ekranowych twardzieli np. Schwarzeneggera, Stallone'a czy Norrisa. Grający Boykę Scott Adkins jest przez niektórych uważany za następcę Jean Claude Van Damme'a (z którym jak dotąd zagrał w czterech filmach). Patrząc na jego dotychczasową filmografię raczej bym go uznał za następcę Gary'ego Danielsa (w jakimś też stopniu wskazuje na to fakt, że zarówno Daniels, jak i Adkins zagrali podwładnych głównych złoczyńców w kolejno pierwszej i drugiej części "The Expendables"). Być może zmieni to rola króla Amfitriona w zaplanowanym na przyszły rok wysokobudżetowym widowisku "Hercules: The Legend Begins". Z pewnością nie jestem jedynym człowiekiem, któremu przypadło do gustu "Undisputed II", gdyż w 2010 roku zrealizowano trzecią część, w której powraca Adkins jako Boyka, lecz już nie występuje Michael Jai White. Krążą plotki, że powstanie czwarta część, lecz na razie nic nie jest oficjalnie potwierdzone. Ogólnie pisząc, można z czystym sumieniem polecić film wszystkim miłośnikom kina akcji klasy b, zwłaszcza, jeśli z sentymentem wspominają i oglądają produkcje z lat 90-tych.

3 komentarze:

  1. Przyjemnie się czytało, trochę za dużo nazwisk i porównań ("Michael Jai White i Scott Adkins nie są ani Denzelem Washingtonem (który grał boksera Rubina Cartera w "Huraganie") ani Robertem DeNiro (Jake'a LaMotty z "Wściekłego Byka" chyba nie trzeba przedstawiać)..." itp.), zabrakło natomiast choćby minimalnego info o kwestiach formalnych (montaż itp.), ale ogólnie jest ok. Zobaczymy jak będzie w przyszłości :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie kojarzę abym oglądał ten film kiedykolwiek. Jeśli kiedyś będzie okazja obejrzeć w telewizji to może zerknę na niego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądałem jakiś czas temu. Nie ma jakiegoś wybitnego scenariusza ale jest przyjemny. Dużo walk, ja osobiście polecam ;)

    OdpowiedzUsuń