niedziela, 17 listopada 2013

Doszedłem do wniosku, że zamiast filmowego lunaparku zbuduję filmowo-serialowy lunapark. Na pierwszy ogień pójdzie "Arrow".
Głównym bohaterem jest młody milioner Oliver Queen. Przez 5 lat był na odciętej od świata wyspie, gdzie nauczył się sztuki przetrwania w ekstremalnych warunkach. Po powrocie do rodzinnego miasta postanawia naprawić błędy swego ojca. Uzbrojony 
w łuk i strzały, ukrywając twarz pod zielonym kapturem rozpoczyna prywatną wojnę 
z  przestępcami panoszącymi się w Starling City. 
Serial jest adaptacją komiksu Green Arrow wydawnictwa DC Comics. Oliver Queen swój papierowy debiut zaliczył w 1941 roku, w 73 numerze "More Fun Comics".
Co mogę powiedzieć po seansie pierwszych dziesięciu odcinków? Z pewnością na nudę nie można narzekać, akcji nie brakuje, a sceny walk są na wysokim poziomie (oczywiście jak na serial). Stephen Amell dosyć dobrze odnajduje się w roli współczesnego Robin Hooda, z postaci drugoplanowych najlepiej wypada David Ramsey jako jego ochroniarz John Diggle. Znana z remake'u "Koszmaru z Ulicy Wiązów" Katie Cassidy jako Laurel Lance podtrzymuje tradycję cieszących oko dziewczyn superbohaterów. Klimatycznie "Arrow" przypomina Batmany Nolana. Część rozwiązań fabularnych się pokrywa, np: Oliver tak jak Bruce Wayne udaje lekkomyślnego playboya, Laurel tak jak Rachel Dawes jest prawniczką i ma podobny charakter, rozmowy Olivera z Johnem przypominają dialogi Bruce'a z Alfredem, John tak jak Alfred ma wojskową przeszłość. Aktualne wydarzenia czasem przeplatają się z retrospekcjami z wyspy, co mimowolnie kojarzy się z "The Lost:.
 Z dotychczasowych odcinków największe wrażenie na mnie zrobiły "Lone Gunmen" oraz "Burned". W 'Lone Gunmen" nasz bohater ściga płatnego zabójcę o pseudonimie Deadshot. Przebiegły snajper okazuje się pierwszym godnym przeciwnikiem dla Oliviera. Finałowe starcie wirtuoza łucznictwa z wirtuozem broni palnej dostarcza niezwykłych emocji. Z kolei w "Burned" ktoś zabija strażaków podczas akcji ratowniczych. Policja uznaje to za nieszczęśliwe wypadki. Prowadząc własne śledztwa Oliver i Laurel ustalają, że sprawcą zgonów jest Garfield Lyns, który parę lat wcześniej ucierpiał w pożarze. Za plus uważam, że Lyns jest tutaj bardziej niejednoznaczną postacią, niż był w komiksach. Jego serialowa interpretacja kojarzy się z nolanowskim Two Face'em. Jednocześnie jest równie niebezpiecznym 
i spektakularnym złoczyńcą, jak w komiksowym pierwowzorze. Co ciekawe, Deadshot i Firefly (komiksowe alter ego Lynsa) w komiksach byli antagonistami Batmana, a nie Green Arrow. Z przeciwników Green Arrow jak dotąd pojawili się Dark Archer i China White (grana przez Kelly Hu). 
Moja aktualna ocena "Arrow" jest jak najbardziej pozytywna. Godny następca "Smalville" i zarazem przykład na to, że serial o mniej znanym superbohaterze też może odnieść sukces. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz